O płacach w nauce

Od tego roku pensje nauczycieli akademickich są trochę wyższe. To dobry ruch rządu, ale wcale nie tak znaczący, jak mogłoby się zdawać.

1. Co się stało?

Minister nauki i szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek podpisał w lutym rozporządzenie, które podwyższa bazowe pensje nauczycieli akademickich o 30 procent. Podobną zmianę w październiku zapowiadał jeszcze poprzedni rząd [1]. Podwyżki mają zostać wypłacone w marcu lub kwietniu, z wyrównaniem za styczeń i luty.

W rozporządzeniu określone jest minimalne wynagrodzenie zasadnicze profesora. Wynosiło ono dotąd 7210 zł brutto; teraz wyniesie 9370 zł. Jednocześnie na mocy ustawy o nauce i szkolnictwie wyższym [2] podwyższone zostają bazowe zarobki profesorów uczelni (z 5985 do 7777 zł), adiunktów (z 5265 do 6840 zł) oraz asystentów i wykładowców (z 3605 do 4685 zł). Uczelnie wyższe i instytuty Polskiej Akademii Nauk mogą zwiększać te kwoty, ale nie muszą. Nie wiadomo, jaki odsetek zatrudnionych otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze wyższe od minimalnego [3].

2. Realne płace spadały od lat

Bazowe pensje nauczycieli akademickich tkwiły w miejscu przez cztery lata. Po podwyżce z października 2018 roku (za rządów Jarosława Gowina), następna miała miejsce dopiero w styczniu 2023 roku. Nie zrekompensowała jednak inflacji. Nawet po tej podwyżce realna wartość bazowych wynagrodzeń była o 16% niższa niż w październiku 2018 roku.

Teraz ta wartość realna – a nie tylko nominalna – w końcu będzie wyższa niż za czasów Gowina. Jest to jednak wzrost zaledwie o 2,5%. W nieco krótszym okresie (październik 2018 – październik 2022) mediana wynagrodzeń w gospodarce narodowej wzrosła realnie o 3,8%, a w niemal tym samym okresie (grudzień 2018 – grudzień 2023) średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło realnie o 6,9% [4].

Zatem nawet po tegorocznej podwyżce bazowe pensje w nauce rosną wyraźnie wolniej od wynagrodzeń w całej gospodarce.

3. To nie jest tyle, ile się wydaje

W lipcu 2023 roku płaca minimalna wynosiła 3600 zł brutto; w lipcu 2024 roku wyniesie 4300 zł. To wzrost o 19,5%. Jednocześnie bazowa pensja asystencka – 3605 zł – była praktycznie równoznaczna z płacą minimalną. Minister musiał zwiększyć wynagrodzenia przynajmniej o te 19,5%, bo inaczej drabinka płac na uczelniach stałaby się po prostu nielegalna. Na dobrą sprawę więc wzrost o 30% to tylko częściowo podwyżka, a częściowo – rewaloryzacja.

Co więcej, tych 30% nie dostanie personel wsparcia (panie w sekretariatach, technicy laboratoryjni, osoby dbające o czystość pomieszczeń itd.). Podejrzewam, że skończy się na zapowiadanych gdzie indziej 20% dla budżetówki, czyli na wyrównaniu wzrostu płacy minimalnej. A jak mówił mi we wrześniu Janusz Szczerba, prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego, według danych ZNP w 2021–2022 roku co druga taka osoba otrzymywała właśnie płacę minimalną bądź bardzo zbliżoną.

Wspomniane 30% nie obejmie też zatrudnionych w państwowych instytutach badawczych (obejmie kadry publicznych uczelni wyższych oraz instytuty PAN). I wreszcie jeśli dana instytucja wypłacała komuś wynagrodzenie zasadnicze wyższe od minimalnego, to tej osobie ministerstwo de facto gwarantuje wzrost mniejszy od 30% – choć sama uczelnia lub instytut może o te 30% zadbać.

Podsumowując: będzie trochę lepiej, ale te zmiany nie wystarczą do tego, by stworzyć atrakcyjne warunki pracy (szczególnie w dużych miastach, gdzie siła nabywcza przedstawionych kwot jest mniejsza). Dotyczy to zwłaszcza osób pracujących na niskich pozycjach w naukowej hierarchii, w tym m.in. personelu administracyjnego, technicznego bądź techniczno-badawczego. A pozostają jeszcze problemy finansowe doktorantek i studentów, którym należy się osobny tekst.

Trzymam więc kciuki za dalsze działania ministerstwa i całego rządu.

***

[1] Tuż przed wyborami minister Przemysław Czarnek ogłosił projekt podwyżek o około 20 procent, a krótko po wyborach w projekcie przygotowanym przez ministerstwo znalazła się wartość 30 procent.

[2] W artykule 137 minimalne zarobki profesora uczelni oraz adiunkta określone są jako 83% i 73% bazowej pensji profesora. Minimalne zarobki asystenta i wykładowcy (pracownika dydaktycznego) nie mogą być niższe niż 50% tejże pensji. W tym prawnym języku „profesor” to osoba z tytułem profesorskim przyznawanym przez prezydenta, natomiast „profesor uczelni” to osoba, która pracuje na stanowisku profesorskim w danej instytucji naukowej (i nie musi mieć ww. tytułu).

[3] Podane kwoty są nieco niższe od tych, które ostatecznie trafiają na konta nauczycieli akademickich. Po pięciu latach pracy w zawodzie (uwzględniane są tu cztery lata studiów doktoranckich) do pensji zaczyna być doliczany dodatek stażowy, który wynosi 1% za rok pracy, maksymalnie 20%. Od drugiego roku zatrudnienia w tym samym miejscu otrzymuje się też tzw. trzynastkę (pozostałe dodatki, np. na wypoczynek, mają mniejsze znaczenie). Ponadto w zawodzie nauczyciela akademickiego stosowany jest 50-procentowy koszt uzyskania przychodu, co wiąże się z trochę korzystniejszym przelicznikiem „brutto–netto”.

[4] Moje wyliczenia dotyczące pensji realnych i nominalnych w nauce, gospodarce narodowej i sektorze przedsiębiorstw można znaleźć tutaj). Informacje o medianie wynagrodzeń w gospodarce narodowej GUS podaje raz na dwa lata, stąd w tym wypadku mogłem doprowadzić obliczenia tylko do października 2022 roku. Dodajmy również dla porządku, że bazowe pensje nauczycieli akademickich (minimalne wynagrodzenia zasadnicze) nie muszą zmieniać się w takim samym tempie, jak pensje faktycznie wypłacane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.